Covid 19 nie odpuszcza. Zdominował myślenie o każdej sferze naszego życia. Zorganizował nam wakacje inne niż zwykle, dba o to, abyśmy zakupy robili z rozwagą, ograniczył nasze funkcjonowanie społeczne, a teraz wpłynie na organizację edukacji. Co zrobić ,żeby nie zniszczył ducha zmian w naszych szkołach? Jak zadbać o potrzeby rozwojowe uczniów w płaszczu wszelkich obostrzeń?
Zebrałyśmy kilka pomysłów wypracowanych w gdańskich szkołach, a tym artykułem chcemy otworzyć forum wymiany dobrych praktyk – dobrych dla całej społeczności.
- Po pierwsze wietrzyć i nade wszystko wietrzyć.
W tym roku szkolnym wpuścimy o wiele więcej świeżego powietrza do budynków, otworzymy nigdy nie otwierane boczne drzwi, żeby nie robić niepotrzebnego tłoku, tylko umożliwić sprawną komunikację. Dzieci będą spędzały przerwy na dziedzińcu i boisku. Ten przeciąg potrwa pewnie do pierwszych totalnie deszczowych i błotnych dni.
2. Kiedyś „Szkoła na mieście” , dziś szkoła na łące
To projekt realizowany w jednej z gdańskich szkół. Pochodzi z czasów sprzed pandemii, ale może teraz sytuacja sprawi, że więcej placówek wdroży tę ideę.
Raz w miesiącu Zespół Szkół nr 8 zupełnie pustoszeje: wszyscy uczniowie i nauczyciele wychodzą poza mury szkolne,aby uczyć się na mieście. Podstawa programowa, realizowana jest tego dnia w różnych miejskich przestrzeniach – w parku, na plaży, w lesie, w muzeach, w centrach biznesowych, na uczelniach, w ośrodkach kultury – wszędzie tam, gdzie uczniowie mogą bezpośrednio doświadczyć i lepiej zapamiętać istotne treści z danego obszaru. Szkoła na mieście odbywa się cyklicznie, a nauczyciele w 2-3 osobowych międzyprzedmiotowych zespołach tworzą wspólnie całodzienne projekty.
Dziś szkoła pewnie symbolicznie przeniesie się „na miasto”, a bardziej wykorzysta otwarte, wolne przestrzenie – łąki, parki, lasy, plaże. Może nauczyciele tak zorganizują swoje lekcje, że nie tylko raz miesiącu, ale wtedy gdy będzie to miało odzwierciedlenie w realizowanych treściach, zdecydują się na aktywne lekcje w plenerze.
3. Jak najmniej wędrowania po szkole
Plany lekcji pewnie już dopięte na ostatnią pinezkę. Jednak zawsze można coś zmienić, jeśli zmiana miałaby przynieść pożytek. Wszelkie wskazania i rekomendacje zakładają, że najlepszym rozwiązaniem dla szkół, jest przebywanie dzieci i dorosłych w niemieszających się ze sobą grupach. O ile w klasach I-III i edukacji przedszkolnej jest to w większości sytuacji możliwe, to w nauczaniu przedmiotowym staje się nierealne. Nawet jeśli dysponujemy taką przestrzenią w szkole, że klasa może przebywać w jednej sali, to i tak nauczyciele będą wędrować po całej szkole. Co możemy zatem zrobić? Żeby ograniczyć liczbę odwiedzanych danego dnia klas, możemy uczyć przedmiotów w systemie blokowym, czyli pogrupować lekcje po dwie, a w starszych klasach nawet trzy.
4. Dotykaj tylko to, co twoje
To będzie zapewne nadrzędna zasada w wielu klasach. O tyle słuszna w dobie pandemii, co mało możliwa do wyegzekwowania wśród młodszych dzieci. Jeśli zechcemy podejść dosłownie i restrykcyjnie do jej przestrzegania, to stworzymy bardzo stresującą atmosferę, wbrew potrzebom wspólnej zabawy i dziecięcej spontaniczności. Możemy uczyć dzieci korzystania tylko z własnych przyborów, ale co z czasem przeznaczonym na zabawę?
Pluszaki, przytulanki i wszelkie przedmioty wykonane z tkaniny zniknęły z placówek oświatowych już na wiosnę. Co zostało? Na przykład plastikowe klocki, które można łatwo zdezynfekować po zabawie albo jeszcze lepiej umyć w misce z wodą i mydłem, a potem zostawić do wyschnięcia na plażowym ręczniku. Zróbmy zatem akcję przynoszenia do szkoły ręczników i misek, a z mycia klocków urządźmy zabawę. Nie zabierajmy dzieciom wszystkich możliwości bawienia się przedmiotami.
5. Plastik wraca do szkół
Wszystkie eko akcje, w które chętnie się włączamy, eliminują plastik z naszego codziennego życia. Jednak dziś sytuacja zmusza nas do innego podejścia w tej kwestii. Ponownie laminarki rozpoczęły intensywną pracę. Co zrobić jeśli chcemy papierową pomoc dydaktyczną wykorzystać w pracy z całą klasą? Jeśli szczelnie otoczymy ją plastikiem, to możemy szybko ją wielokrotnie używać, bo dezynfekcja jest w tym przypadku skuteczna. Gdy jednak plastikowi mówimy stanowcze nie, to pozostają nam papierowe pomoce powielane w dziesiątkach egzemplarzy, żeby starczyło dla każdego, albo tekturowe plansze i inne gadżety, udające się po każdej lekcji na 3 dniową kwarantannę.
6. Dmuchane koło ratunkowe
W salach nie ma już dywanów, które pozwalały dosłownie na rozprostowanie nóg i zajęcie wygodnej pozycji podczas jakże integrujących zadań w kręgu. Czy przez całe 45 minut pozostaniemy zatem na swoich miejscach, siedząc na twardych krzesłach i doskonaląc jedynie słuszną wyprostowaną postawę? Tak bardzo chcieliśmy „odkrzesłowić” nasze szkoły, a tu w czasie pandemii wraca stare… Hmm…, gdyby tak przynieść do klasy dmuchany sprzęt pływający – materace, koła, flamingi i jednorożce? Byłoby jeszcze trochę wakacyjnie, na pewno wygodnie na podłodze i praktycznie w momencie dezynfekcji.
Czy te pomysły mają sens? Czy się sprawdzą? Jak przyjmą je uczniowie? To wszystko się okaże. Możemy próbować rozsądnie i nadal kreatywnie oswajać tę trudną rzeczywistość mając w głowie przekonanie, że wszelkie starania to jak dmuchane koło ratunkowe – może pomóc, ale nikt nie daje gwarancji na powodzenie akcji.
oprac. I. Banaszczyk, A. Tomasik i M. Buda