MUMINKI, a to ciekawe!

Kończąc serię wpisów na naszym blogu, które nazwałyśmy może górnolotnie „Lekcje filozofii z Doliny Muminków”, chcemy z egzystencjalnych rozważań przejść do ciekawostek, a na koniec zaproponować Wam dobrą zabawę.

Tove Jansson sztukę miała we krwi, oboje jej rodzice byli artystami, ojciec rzeźbiarzem, a matka ilustratorką. Przedstawiając się Tove zawsze mówiła, że w pierwszej kolejności jest malarką, a potem pisarką. Urodziła się w 1914 roku w Finlandii, jej życie to burzliwy czas w historii. Na tle wojen, przemian społecznych, szybkich zmian cywilizacyjnych Tove to kobieta niezależna, wolna, decydująca o samej sobie, o tym jak żyć, z kim żyć oraz na co trwonić czas swojego życia. Skupiona bardziej na szczegółach, codziennych drobiazgach, potrafiąca docenić urodę zwyczajnych chwil. To też człowiek pełen dziecięcej ciekawości i odwagi w spełnianiu marzeń. Swoje artystyczne talenty rozwijała studiując malarstwo w Sztokholmie, Helsinkach i Paryżu. Przez całe życie malowała, jednak świat nie zna jej jako artystki. To opowieści o Muminkach, przetłumaczone na ponad 30 języków, przyniosły jej sławę i pieniądze. Stały się błogosławieństwem i przekleństwem. Sama pisze o nich tak:

” (…) udało mi się zrobić ilustracje do historyjki świątecznej i jakieś drobiazgi na muminkową witrynę Stockmanna jesienią, papier pakowy, papierowe lalki, plakaciki i dekoracje na kwadratowe świece, wszystko mniej więcej tak samo idiotyczne. Ale to takie prace, z których nie mogę zrezygnować . Jeszcze nie!”

Gdy w 1945 roku ukazała się pierwsza powieść pod tytułem „Małe trolle, duża powiedź” nic nie zapowiadało takiego komercyjnego sukcesu i późniejszych międzynarodowych nagród, bo książka sprzedała się w nieco ponad 200 egzemplarzach. Gdyby nie kolejne książki: „Kometa nad Doliną Muminków” (1946) i „W Dolinie Muminków” (1948) oraz późniejsza zmiana wydawcy wraz ze spektakularnym sukcesem „Zimy Muminków” o nakładzie 25 000 egzemplarzy, dziś nie zwiedzalibyśmy Muzeum Muminków w Tampere w Finlandii.

Na spotkaniach literackich zawsze pada pytanie o źródło inspiracji, skąd wziął się pomysł na książkę, czy postacie mają swoje pierwowzory w prawdziwym życiu. Jeśli takie pytania miałyby tyczyć się Muminków to najlepiej jak oddamy głos autorce, a ona nam to barwnie opowie:

Muminek został wymyślony przez mojego wuja, prof. Einara Hammarstena, który ze środków Rockefellera bada izotopy w Instytucie Karolińskim w Sztokholmie (profesor chemii medycznej, wykładał w Ameryce). W młodości, kiedy mieszkałam u niego w Szwecji, wciąż chodziłam głodna, podjadałam nocami prosto ze spiżarni. Oszukiwał mnie, że muminki – mieszkające za piecem w kuchni – mogą dmuchnąć mi na szyję. Wygląd Muminka przyszedł mi do głowy, kiedy zobaczyłam pieniek w lesie, ośnieżony tak, że śnieg zwisał z jednej strony jak wielki, okrągły nos. Pierwszą historię o Muminkach zaczęłam pisać w 1944, kiedy było mi smutno i bałam się bomb, chciałam uciec od tych ponurych myśli do czegoś zupełnie innego. (Swego rodzaju ucieczka od rzeczywistości do czasów, kiedy Ham opowiadała mi bajki). Wtulałam się w nierzeczywisty świat, gdzie wszystko jest naturalne i przyjazne – i możliwe. Potem pisałam dalej, kiedy mnie to bawiło – najwięcej wtedy, gdy czułam beztroskę i radość. Książki te nie roszczą sobie prawa do wychowywania – podobnie przedstawienie o Muminkach – w wielu złośliwych artykułach, oskarżano je jednak o tendencyjność, a ściślej o „demoralizację” dzieci! („Zakręcony ojciec” pomylił czarodziejską wodę z kielichem i „mruknął” przekleństwo w stylu do diaska. „Czarodziejska woda” jest napojem, który sprawia, że wszystko jest na odwrót – daje się go złośliwym ludziom)„.

Być może dziś Tove prowadziłaby blog dzieląc się przemyśleniami i swoją codziennością, ale w czasach, w których przyszło jej żyć, to listy pełniły taką funkcję. Tove pisała ich całe mnóstwo, do rodziny, do przyjaciół, ukochanych osób. Cytaty w tym krótkim artykule pochodzą właśnie ze zbioru korespondencji, „Listy Tove Jansson” wybór i komentarz Boel Westin i Helen Svensson, Wydawnictwo Marginesy. Dlatego niech puentą będą słowa przyjaciela, Atosa Wirtanen, które Tove znalazła w pewnym liście:

„Mam nadzieję, ze będziesz kontynuowała tę baśń w swoim życiu. Piszesz dla ludzi w każdym wieku. Jestem obecnie na dobrej drodze ku 100 (latom), ale czułem się, jakbym miał 10 (lat), gdy Cię czytałem. Sama jesteś w każdym wieku, najmłodsza, najstarsza, i wciąż na początku swojego życia, które przeżyłaś już kilka razy. Jest na to krótkie i precyzyjne słowo: geniusz”.

Teraz czas na dobrą zabawę, którą docenią szczególnie wielbiciele Muminków. Którą postacią z Muminków jesteś? Rozwiąż quiz, a poznasz odpowiedź:

Which Moomin character are you?

Ciekawe, jakie odkrycia poczynicie rozwiązując ten krótki test. U nas wyszło nader zaskakująco. Choć z Magdą funkcjonujemy jak siostry mentalne, z niczym niewytłumaczonym podobieństwem fizycznym, to postaciami jesteśmy całkiem innymi. Magda to Tatuś Muminka, pewnie dlatego prowadzi z zapałem swoje rysowane pamiętniki. Ja z kolei nie występuję nawet w jednej osobie, bo wynik quizu identyfikuje mnie z Hatifnatami. Nie wiem jak to rozumieć? Osobowość wieloraka? Wieczne milczenie? Istota z innej planety o niezidentyfikowanej cielesności? Magda pociesza, że to wszystko dlatego, że jestem tak tajemnicza jak Hatifnatowie, i tej wersji się trzymajmy 🙂

oprac. Iza Banaszczyk i Magdalena Buda

Muminki w teatrzyku Kamishibai

W dobie smartfonów i nowoczesnych technologii ta stara forma przekazu zyskuje na wartości i skupia uwagę widzów w całkiem odmienny sposób, zapraszając ich w podróż do świata wyobraźni i wrażliwości.

Dzisiaj, z myślą o grudniowych lekcjach chcemy zaprezentować opowiadanie trochę świąteczne, trochę zimowe i z dużą ilością śniegu. 

Ciekawe, o czym myślała Tove Jansson pisząc CHOINKĘ, jedno z „Opowiadań z Doliny Muminków”?

Może zastanawiała się, na czym polega prawdziwe świętowanie? Może chciała nam powiedzieć, że świętować to znaczy być z najbliższymi i dzielić się tym, co każdy ma najcenniejszego, a przygotowania nie powinny zepsuć radości płynącej ze świąt? Może patrzyła na święta z perspektywy dziecięcych emocji, pytań, oczekiwań?

Historia odkrywania przez Muminki prawdziwej istoty Wigilii jest idealnym pretekstem do rozmowy o tym, co ważne. Możemy ten pomysł zrealizować na godzinie wychowawczej, na języku polskim, w nauczeniu wczesnoszkolnym, a nawet na lekcjach języka obcego. (Jeżeli chodzi o języki obce, to zapraszamy na blog Frau Buda, gdzie znajdziecie scenariusz takiej lekcji. https://fraubuda.wordpress.com/2019/11/25/muminki-na-lekcji-jezykow-obcych/

Podzieliłyśmy opowiadanie na 10 części, do których Magda wykonała 10 ilustracji. Do przedstawienia historii Muminków możecie użyć całego oryginalnego tekstu lub przygotowanego przez nas streszczenia– trochę skróconego i podzielonego na poszczególne ilustracje.

1. Jeden z Paszczaków stał na dachu i grzebał w śniegu, aż się dogrzebał do klapy. Nie pamiętał, czy otwiera się do środka, czy na zewnątrz, więc tupnął w nią ostrożnie. Ona otworzyła się natychmiast i Paszczak spadł w dół. Na dole leżała pogrążona w śnie zimowym rodzina Muminków. Spali już od kilku miesięcy i mieli zamiar spać aż do wiosny.

„Nudzicie mnie tym waszym spaniem, a wigilia się zbliża, może nadejść dosłownie w każdej chwili!” – krzyczał Paszczak.

„Czy to już wiosna?” – mruknął Muminek.

„Wiosna? Mówiłem o wigilii. A ja nic nie zdążyłem przygotować i nic nie mam … Wszyscy biegają jak zwariowani, a nic jeszcze nie gotowe!”. I Paszczak tupiąc głośno, wyszedł z powrotem na schody i wylazł przez klapę w dachu.

2. „Mamusiu! Zbudź się!” – zawołał Muminek przerażony. – „Stało się coś strasznego! To się nazywa wigilia!”

Obudzona rodzina Muminków wyszła na zewnątrz, a cała dolina pokryta była mokrą watą, góry i drzewa, i rzeki, i cały dom. I było zimno, jeszcze zimniej niż w kwietniu.

„To się nazywa wigilia?” – spytał Tatuś zdziwiony. 

„Ależ Tatusiu, to śnieg!” – powiedział Muminek. Minęła ich ciotka Paszczaka, ciągnąc świerk na sankach.

„A więc obudziliście się? No, wreszcie.” – powiedziała obojętnie. – „Postarajcie się o choinkę, zanim się ściemni.” – i ruszyła dalej.

„Ona powiedziała – zanim się ściemni.” – szepnęła Panna Migotka. – „A więc niebezpieczeństwo nadejdzie dziś wieczorem”

„Widocznie trzeba mieć choinkę, żeby jakoś sobie dać radę.” – zastanawiał się Tatuś. – „Nic z tego nie rozumiem.”

3. Tatuś mimo grożącej katastrofy postanowił nie ścinać żadnego ze swoich świerków. Przelazł przez sztachety do sąsiadki Gapsy i wybrał duże drzewo, świerk, który na pewno na nic szczególnego nie mógł się jej przydać.

„Myślisz, że chodzi o to, żebyśmy się w nim schowali?” – spytał Muminek.

„Nie wiem” – odrzekł Tatuś, nie przestając rąbać. – „Nic z tego wszystkiego nie rozumiem”

4. Zbliżali się już do domu, gdy nagle wpadła na nich Gapsa ze stosem torebek i paczek w objęciach. Na szczęście nie poznała własnego świerka.

„Tłok, rozgardiasz!” – krzyknęła.

„Choinka” – przerwał jaj Tatuś Muminka i chwycił ją rozpaczliwie za futrzany kołnierz. – „Co się robi z choinką?”

„Choinka?” – powtórzyła Gapsa nieprzytomnie. – „Choinka? Ach, to okropne! Nie to straszne … przecież trzeba ją ubrać … Jak ja to wszystko zdążę …” Mówiąc to upuściła paczki w śnieg, czapka zsunęła się jaj na pyszczek i gotowa była niemal się rozpłakać ze zdenerwowania.

5. W domu Mama zmiotła śnieg z werandy, przygotowała pasy ratunkowe i aspirynę, strzelbę Tatusia i gorące okłady. Bo przecież nigdy nic nie wiadomo … Na samym brzegu kanapy siedziało malutkie leśne stworzonko i piło herbatę. Siedziało przedtem w śniegu pod weranda i wyglądało tak mizernie, że Mama zaprosiła je do domu. 

„Proszę, oto choinka – powiedział Tatuś. – „Gdybyśmy tylko wiedzieli, do czego ona ma służyć. Gapsa twierdzi, że trzeba ją ubrać. A może ty wiesz, jak się ubiera choinkę?”

„Ładnymi rzeczami. Najładniej jak się tylko umie. Tak słyszałem …”  – powiedziało nieśmiało stworzonko.

6. Wynieśli więc zaraz choinkę przed dom i osadzili ją mocno w śniegu. Następnie zabrali się do przybierania jej … Udekorowali ją muszlami, które latem zdobiły grządki kwiatków i naszyjnikiem z pereł Panny Migotki. Zdjęli kryształowe wisiorki z żyrandola w salonie i zawiesili je na gałęziach, a na samym szczycie umieścili jedwabną różę, którą Mama Muminka dostała od Tatusia. Wszyscy znosili co mieli najładniejszego, by ubłagać niepojęte moce zimy.

Kiedy choinka była już gotowa, znowu minęła ich ciotka Paszczaka.

„Coś podobnego! – wykrzyknęła ciotka Paszczaka. – Wyście zawsze byli dziwni. No, ale spieszę się … Muszę zrobić jedzenie na wigilie …”

„Jedzenie?” – powtórzył Muminek zdziwiony. „To ona je?”

Ale ciotka już nie słuchała. „Myślisz, że dacie sobie radę bez jedzenia?” – powiedziała niecierpliwie i ruszyła dalej po zboczu.

7. Mama krzątała się w kuchni przez całe popołudnie. I tuż przed zmierzchem jedzenie dla Wigilii było gotowe i stało w małych filiżankach wokół choinki. Był tam sok owocowy i zsiadłe mleko i ciasto z czarnymi jagodami i grog i różne inne smaczne rzeczy, które rodzina Muminków lubiła.

„Czy myślisz, że Wigilia jest bardzo głodna?” – spytała Mama z niepokojem.

8. Nisko w dolinie we wszystkich oknach zaczęły zapalać się światła. Świeciło się pod drzewami i z każdego gniazda wśród gałęzi, migoczące płomyki świec biegały w pośpiechu przez zaspy śnieżne. 

Wówczas Muminek wszedł do domu i zebrał wszystkie świece, jakie mógł znaleźć. Następnie powtykał je w śnieg wokół świerka i zapalił ostrożnie, jedną po drugiej …

Wśród drzew krążył jeszcze Paszczak.

„Hej!” – zawołał Muminek cicho. – „Czy ona już niedługo nadejdzie?”

„Nie przeszkadzaj.” – parsknął Paszczak z nosem pochylonym nad długą listą, na której prawie wszystko było poprzekreślane.

„Co się stało?” – spytał Muminek.

„Prezenty!” – wybuchnął Paszczak. – „Coraz więcej prezentów z każdą wigilią!”

9. Cóż można było zrobić innego? Rodzina Muminków weszła do domu, żeby poszukać prezentów. Tatuś wybrał swoją najlepszą przynętę na szczupaki, która była umieszczona w bardzo ładnym pudełku, i na wierzchu napisał: „Dla Wigilii”… Panna Migotka ściągnęła pierścionek z palca u nogi, … A Mama otworzyła swoją najskrytszą szufladę i wyjęła z niej książkę z kolorowymi obrazkami, jedyną książkę z kolorowymi obrazkami w całej dolinie. To, co zapakował Muminek, było tak ładne i tak osobiste, że nikomu nie chciał tego pokazać. Po czym wszyscy usiedli na śniegu i czekali na katastrofę.

Czas mijał, ale nic się nie działo.

Małe leśne stworzonko przyprowadziło z sobą wszystkich swoich krewnych i przyjaciół swoich krewnych, a wszyscy byli jednakowo mali, szarzy i wynędzniali i zmarznięci. 

„Przyjemnej wigilii!” – szepnęło leśne zwierzątko nieśmiało.

„Jesteś pierwszy, który uważasz, że Wigilia może być przyjemna.” – odpowiedział Tatuś Muminka – „Czy wcale się nie boisz, co będzie, kiedy wreszcie nadejdzie?”

10. „Przecież już jest.” – szepnęło leśne stworzonko – „Czy można popatrzeć? Macie taką prześliczną choinkę. I tyle jedzenia. I prezentów. Przez całe moje życie marzyłem o tym, żeby przypatrzeć się temu z bliska.”

Zaległa zupełna cisza. Czuło się, jak podziwiają i tęsknią, odczuwało się to coraz silniej i silniej, aż w końcu Mama Mumnika przysunęła się bliżej do Tatusia i szepnęła:

 „Czy nie uważasz …”

„Tak …” – odpowiedział Tatuś, a Muminek powiedział do leśnych stworzonek:

„Proszę, to wszystko należy do was.”

„W każdym razie nie boję się już Wigilii.” – stwierdził Muminek. „Paszczak i Gapsa, i ciotka Paszczaka musieli to wszystko źle zrozumieć.”

Skrócone przez nas opowiadanie do druku:

Obrazki wystarczy wydrukować i zabrać teatrzyk Kamishibai ze sobą do szkoły.

Pozdrawiamy muminkowo Magdalena Buda i Iza Banaszczyk

Gra w skojarzenia

Ta gra powstała na specjalne życzenie. Karty dedykujemy Małgorzacie Fijas, która poprosiła o przerobienie naszych „muminkowych” pocztówek tak, aby zniknął z nich tekst, a pozostał metaforyczny obraz. Dzielimy się z Wami tym pomysłem  i pomocą dydaktyczną w postaci kart do druku.

Jak możemy je wykorzystać podczas lekcji? Oto kilka propozycji:

  1. NASTROJE – Siadamy w kręgu, rozkładamy karty na podłodze, albo na stole po środku, tak żeby każdy je widział. Uczniowie wybierają dla siebie po jednej karcie zgodnej z ich aktualnym nastrojem i opowiadają kilka słów o swoim wyborze. Może to być wstęp do godziny wychowawczej o emocjach.
  2. METAFORYCZNIE, LIRYCZNIE – Poloniści wiedzą, że część uczniów ma problem ze zrozumieniem czym jest metafora, a co za tym idzie z interpretacją utworów lirycznych. Spróbujmy zatem dotrzeć do nich za pomocą innego medium. Niech na początku zamiast słów przemówią obrazy. Nadajmy kartom tytuły. Na początku dosłowne, a potem coraz bardziej metaforyczne. Uczniowie mogą pracować indywidualnie albo w grupach. Ważne jest aby uruchomić twórcze myślenie.
  3. JAKA TO FILOZOFIA? – Nad tym niech zastanowią się nasi uczniowie np. w ramach powtórki z głównych nurtów filozoficznych epoki. Karty będą stanowiły ilustrację i pozwolą na głębszą refleksję.
  4. WYMYŚLCIE WSPÓLNIE HISTORIĘ – Zadanie przebiega w grupach . Każda grupa losuje jedną kartę i ma za zadanie inspirując się obrazkiem wymyślić opowieść. Jedna osoba notuje. Na końcu wspólnie redagują jeszcze raz tekst, tak aby miał formę opowiadania.
  5. OPISZ TO, CO WIDZISZ – Kolejne zadanie przydatne na lekcji języka polskiego lub obcego. Karty służą do tworzenia opisów miejsc, postaci, sytuacji.

Karty radzimy wydrukować w formacie pocztówkowym, wtedy będą miały najlepszą jakość i wielkość odpowiednią do różnych zadań.

 „ Tęsknota jego przemieniła się w oczekiwanie, a z tym było mu znacznie lżej.” (2)

oprac. Magdalena Buda i Iza Banaszczyk

Filozofia Muminków po raz VII

„W Dolinie Muminków”. Po raz 7 sięgam po książki Tove Jansson i szukam w nich filozofii i to takiej nie przez duże F , tylko raczej tej codziennej, dotyczącej życia, mojego życia. Od ostatnich poszukiwań minęło trochę czasu. Spowodowane było to, nie tyle niechęcią, znużeniem tematem czy poddaniem się, ale pewnego rodzaju nastrojem, który nie pozwalał mi cieszyć się do końca Muminkami. Może teraz właśnie przyszedł ten czas, by ponownie wybrać dla Was filozofię Muminków i poszukać w niej siebie? Znaleźć parę dobrych rozwiązań, albo wyjaśnień jak ten dziwny świat działa. W Muminkach zawsze jest coś kolorowego, ale i szarego, mimo, że to białe trolle.

Zacznijmy zatem od koloru.

Może nie machałam wczoraj nogami nad umykającą pode mną wodą, ale mrużyłam oczy i czułam się beztrosko i szczęśliwie. A wszystko dlatego, że zrobiłam coś dla siebie, spotkałam się z przyjacielem i dałam nam czas, taki tylko dla nas. Chyba to jest klucz do tego uczucia – dać sobie czas.

 

Mogłabym powiedzieć, że to chyba jedno z moich marzeń, bo skoro słyszysz cichy szum deszczu, to znaczy, że masz spokojne myśli, że jesteś na tyle odprężony, że dostrzegasz właśnie takie rzeczy dookoła siebie, a wtedy … usłyszysz, szum wiatru, mruczenie kota, oddech bliskiej osoby i to ukołysze cię do snu.

Niestety, jeżeli nie jesteśmy spokojni, to tak się dzieje, że wszystko nas denerwuje, wiele nam przeszkadza. Czy dobrym rozwiązaniem jest wrócić i położyć się spać? Może tak, może warto przespać swoją złość i rozdrażnienie, a jak ono trochę minie, to inaczej spojrzymy na życie, bardziej przychylnie, a jak to nie pomoże, to przecież zawsze możemy wrócić i znowu położyć się spać.

Ostatnio mam wrażenie, że życie cały czas mi to pokazuje. Stawia kłody pod nogami, o które się cały czas potykam, ale idę do przodu z nadzieją, że kiedyś się skończą. Dobrze, że jest jeszcze ta nadzieja.

Ten cytat łączy się z poprzednim. Pokonywanie trudności zakończone sukcesem przynosi nam zadowolenie, jednak jeżeli życie stawia nam za dużo takich wyzwań, to ciężko nam cieszyć się z pozytywnego zakończenia. Po prostu za dużo tego, za mało sił, za mało czasu.

Z pewnością! Nikt chyba tego nie lubi. A jednak … tak często widzę, jak nasi uczniowie w stosunku do siebie są szyderczy, jak szyderczy stał się świat. Nie mogę słuchać niektórych stacji radiowych, gdyż rozmowy w nich prowadzone polegają głównie na wyśmiewaniu innych. To samo dzieje się w telewizji, a o Internecie lepiej nie wspominać. Śmiech to zdrowie, śmiech jest potrzebny, ale nie kosztem innych. Znajdźmy we wszystkim pewną równowagę, ale żeby ją znaleźć musimy najpierw dostrzec drugiego człowieka.

Można by rzec: Mam dość! Całe życie coś gromadzimy, zbieramy, kupujemy. Najpierw chcemy coś posiadać, szukamy, wybieramy i cieszymy jak już to dostaniemy, a potem … szybko ta ekscytacja umyka i zastępuje ją inna i tak w kółko. Czy można się z tego uwolnić? Niektórzy próbują, zmieniają swój styl życia, swoją filozofię, ale czy do końca jest to możliwe? Chyba jednak nie.

Jak kobieta może przejść obojętnie koło takiego cytatu? Torebki są dla kobiet często czymś więcej niż tylko kawałkiem materiału. Są środkiem pocieszającym, podnoszącym samoocenę, upiększającym, gadżetem przyciągającym uwagę innych, praktycznym przedmiotem, w którym można znaleźć najpotrzebniejsze w danym momencie rzeczy, amuletem, własnym światem. Chyba tylko kobieta jest w stanie zrozumieć czym jest torebka. A stwierdzenie, że czas płynie zupełnie tak samo, jak się straci ukochaną torebkę, to już całkowita ignorancja. Gdyż czas może płynie, ale bez tego wszystkiego, czym ta torebka dla nas była. Wiem, to trochę z przymrużeniem oka, trochę pół żartem, ale życie kobiety, bez torebki jest życiem niepełnym, takim z wypchanymi kieszeniami, niechlujnym i nieuporządkowanym. Torebki są potrzebne i mają swoją moc.

Dokładnie to mogłabym powiedzieć mojej przyjaciółce, jak rozmawiałam z nią ostatnio przez telefon. Moje myśli krążyły gdzieś indziej, nie mogłam się skupić na tym co ona mówi i co ja robię. Kręciłam się z telefonem w ręku, marnując czas i jej i sobie. Dziwne i niemiłe to było uczucie. Byłam obecna ciałem, ale nie duchem. Też tak czasami macie?

Obecność innych jest bardzo pożądana. Ludzie wiecznie się z kimś spotykają, z kimś rozmawiają. Jednak każdy czasami potrzebuje czasu dla siebie, bez innych. Zrobienia czegoś samemu, bez pomocy, bez obecności drugiego człowieka. Jedynym towarzyszem jakiego potrzebuje jest on sam. Czasami też tak trzeba.

Jak to czytam, to na myśl przychodzą mi rodzice uczniów, którzy tak bardzo starają się być super rodzicami i od małego zapewniają różne atrakcje swoim pociechom, organizują im wiecznie czas do tego stopnia, że dzieci nie mają go dla siebie. Co za tym idzie? Nie uczą się spędzać go samemu, nie umieją go sobie organizować. A samotność jest czasem potrzebna, by móc pobyć samemu ze sobą i nacieszyć się swoim towarzystwem.

Samotność jest CZASEM potrzebna, ale bycie cały czas samotnym to nic przyjemnego. Nie uciekajmy od innych, nie zamykajmy się w sobie. Poszukajmy w innych, w otaczającym nas świecie czegoś dobrego, czegoś, co da się lubić, a nie będziemy samotni. Wszystko zaczyna się od nas samych.

Tęsknota nie jest zbyt dobrym uczuciem, nie przynosi nam radości, może sprawić, że popadniemy w melancholię. Czasami nas zasmuci, odbierze chęci do działania. Lecz gdy przemieni się właśnie w oczekiwanie, to do niej dojdzie nadzieja, a nadzieja jest tym co daje nam cel, sens, chęć do działania. Najlepiej tak robić, by tęsknotę przemieniać w oczekiwanie.

Ja bym jeszcze dodała potrzebna, czy niepotrzebna. Oj, jakżeby taka maszyna ułatwiła mi życie. Chociaż mam pewne obawy – oczywiście znając siebie już dość dobrze, że zbyt często pokazywałaby, że dana rzecz jest niepotrzebna.

Dolina Muminków i tym razem zauroczyła mnie i Izę swoją filozofią. Pozwoliła na chwilę refleksji, na mimowolne przytaknięcie, ale również na drobny sprzeciw. Mnie samej tęskno do tego wyimaginowanego świata, do jego łagodności i otwartości. Do rzeczywistości, w której mówi się o uczuciach, porażki są nauką, sukcesy doświadczeniem. Gdzie lęki są oswajane, dziwactwa nie wyśmiewane. To świat, któremu pozwala się toczyć i akceptuje się go takim jakim jest. Tęskno mi do Muminkowej krainy pełnej empatii do wszystkich stworzeń. Jak bardzo mi tego świata teraz potrzeba!

Pozdrawiamy Muminkowo

Filozofia Muminków po raz VI

Kometa nad Doliną Muminków poprowadzi nas przez szóstą już część filozofii. Może nie znalazłam tym razem aż tylu cytatów do zabrania, ale te, co wybrałam, mają spory ładunek emocjonalny, bo mówią o tęsknocie, lękach, ale i szczęściu, nadziei i planach, takich na przyszłość i to mi dzisiaj bardzo odpowiada.

Każdy z nas zastanawiał się kiedyś, chociaż przez moment, co znajduje się na końcu drogi, na której właśnie stoimy, szczególnie jak coś nas bardzo mocno trzyma i nie możemy zrobić kroku do przodu. To coś, to nasze obowiązki, zobowiązania, plany, które powoli zaczynają nam ciążyć. Czujemy zmęczenie, na które nie mamy lekarstwa, a raczej odwagi, żeby coś zmienić. Czasami chyba warto trochę odpuścić, żeby znaleźć w swoim życiu ponowną radość. Jednak to najtrudniejsza część tego zadania. Wewnętrznie wiemy, że trzeba coś zrobić dla siebie, ale jednak nie umiemy. Mamy opory. A jednak, świat się nie zawali, jeżeli trochę pomyślimy o sobie. Więc pobiegnijmy tą drogą, żeby chociaż przez moment znaleźć się w innym miejscu. Nawet jeżeli będzie to miejsce nie aż tak cudowne, jak nam się wydawało, to i tak warto podjąć wysiłek ponieważ można tak wiele napotkać po drodze.

Niektórzy mają ten życiowy fart, że szczęście odnajdują. A może raczej to jest umiejętność szukania szczęścia w sobie. Wtedy większość tego, co robimy sprawia nam przyjemność. Nawet praca, która przecież kojarzy się z trudem, aktywnością i zmęczeniem daje spełnienie i uczucie szczęścia. (Ja na pewno odnajduję się w tej grupie.) A kiedy ten stan ogarnie nas bezgranicznie, to zapominamy o tzw. bożym świecie. To samo opisała Tove Jansson w taki oto sposób:

Niestety tylko niektórzy mogą się tak zapomnieć. Innym pozostaje tęsknota za wszystkim, i to dosłownie.

Są pewne rzeczy, które sprawiają, że stoimy w miejscu, że przestajemy się cieszyć życiem, drobnostkami. Rzeczy, które są naszymi klapkami na oczy, kulami u nogi, bez których wydaje nam się, że nie możemy żyć, lub żyjemy w błędnym przekonaniu, że to one właśnie są środkiem do szczęścia. Wiele się mówi obecnie o minimalizmie jako stylu życia, o ograniczeniu tego co posiadamy, i mimo, że w większości przyznajemy temu rację, to z biegiem lat obrastamy w zupełnie niepotrzebne rzeczy.

Wszystko to prowadzi do wiecznego pośpiechu. Tzw. terminów na wczoraj, określeń na cito, nienormowanego dnia pracy, komórek służbowych, pager’ów i innych tego typu rzeczy. Och, jakie to smutne!

 

Z czasem efektem tego pośpiechu jest zgorzknienie, rozdrażnienie, frustracja, złość. Gdy te uczucia zaczynają dominować to człowiek staje się coraz mniej wesoły, życzliwy, przyjazny dla innych i w konsekwencji tego coraz bardziej samotny.

Dlatego uszy do góry, wyciągnijmy rękę do kogoś, zróbmy coś miłego, pośmiejmy się z kimś, porozmawiajmy o tym, co nam się podoba, co nam się ostatnio udało. Nie narzekajmy. Spędźmy ze sobą czas i przyjrzyjmy się światu, ale przez różowe okulary, czyli zauważmy coś pozytywnego nawet, jeżeli wydaje nam się, że wszystko dookoła jest szare.

Na koniec mam dla was cytat, który pokazuje, jak ktoś potrafi być bardzo zagubiony, jak żyje tylko w swoim świecie, chociaż Iza pewnie lepiej by go dla was zinterpretowała. Może kiedyś, może kiedyś …

Życzymy wam dużo radości i optymizmu, bo tego nigdy nie za wiele. Pozdrawiamy kwietniowo. Magda i Iza

oprac. Magdalena Buda i Iza Banaszczyk